niedziela, 28 czerwca 2015
Statystki bloga 28 czerwca 2015
wtorek, 23 czerwca 2015
MPW #50 - Kto jest czarnym charakterem?
WSTĘP
Jednym z powodów, dla których bardzo sobie cenię filmy z klasyki westernu, jest wyraźne oddzielenie dobra od zła. W niektórych bardzo starych filmach tego gatunku ukazanie kontrastu między jednym a drugim jest wzmocnione przez to, że dobrzy bohaterowie noszą białe kapelusze, a źli czarne. Niestety zarówno w nowszych westernach jak i w życiu, często ta granica jest zacierana. Coś co było kiedyś uważane za jednoznacznie złe, coś co było potępiane, dziś staje się normą. Ale jednak nie o tym chciałem dzisiaj pisać. Jest pewna kwestia, w której te stare westerny przekłamywały rzeczywistość. Ludzie nie dzielą się na czarne i białe charaktery, czyny są dobre lub złe, ale charakter człowieka jest znacznie bardziej skomplikowany...
piątek, 12 czerwca 2015
MPW #49 - Czy chcesz zostać uzdrowiony?
WSTĘP
W piątym rozdziale ewangelii według św. Jana, Jezus spotyka nad sadzawką Betseda człowieka, który od 38 lat nie mógł chodzić. Zanim go jednak uzdrowił zadał mu jedno pytanie: "Czy chcesz być zdrowy?" Szczerze mówiąc do niedawna w ogóle nie zwracałem na te pytanie uwagi. Były to dla mnie słowa, które nie miały żadnego znaczenia. Bo przecież to pytanie sprawia wrażenie retorycznego. Jeśli w ogóle o tym myślałem. To były to rozważania typu: "Po co w ogóle takie pytanie padło?". Ciekawe zresztą jak zareagował na to pytanie ktoś kto o to uzdrowienie prosił. Być może wtedy pomyślał coś takiego: "Od tylu jestem sparaliżowany, sam nie potrafię sobie poradzić z nawet z najprostszymi czynnościami, całymi dniami nic nie robię tylko leżę, a ty mnie jeszcze pytasz czy chcę, żeby to całe moje cierpienie się skończyło?!." Po co Jezus zadawał pytanie na które odpowiedź była oczywista? Wydaje się, że to było to równie bezsensu, jak wymaganie zgody rodziców na wycieczkę od kogoś, kto jest pełnoletni, czysta formalność. Ale czy na pewno tak było? Ostatnio doszedłem do wniosku, że odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista, jak by się mogło wydawać...
niedziela, 7 czerwca 2015
MPW #48 - Rany, które się nie zagoją
Każdy kto czytał książkę bądź oglądał film "Władca Pierścieni", pamięta scenę, w której Frodo Baggins został zraniony przez Nazgula na Wichrowym Czubie. Nie zamierzam tu streszczać tej historii, bo ona w kontekście tego artykułu jest bez znaczenia. Istotne jednak jest to, że była to rana, która nigdy do końca się nie zagoiła. Ci, którzy przeczytali książkę z pewnością pamiętają, że dokładnie w rocznicę wydarzenia na Wichrowym Czubie, Frodo czuł ból, w miejscu, gdzie został zraniony.
Myślę, że każdy z nas nosi na sobie takie rany, które nigdy do końca się nie zagoją. Czasem zostały one zadane przez kogoś z zewnątrz, a czasem zadaliśmy je sobie sami. W moim prywatnym odczuciu te drugie są przeważnie o wiele boleśniejsze. Kiedy człowiek jest przez kogoś atakowany, włączają się mechanizmy obronne: bunt, poczucie niesprawiedliwości, które w pewnym stopniu łagodzą ból. Ale świadomość własnych błędów, złych decyzji, których konsekwencje odczuwamy do dzisiaj jest często przygniatająca. Często wybaczyć sobie jest o wiele trudniej niż wybaczyć komuś, kto nas zranił. Narobiłem w życiu wiele głupstw, których konsekwencji już nigdy nie odkręcę. Popełniłem tyle błędów, po których właściwi do dziś się nie do końca otrząsnąłem. To są rany, które choć pozornie wydają się być zabliźnione, co jakiś czas się odnawiają, przypominają o swoim istnieniu. To zawsze jest bardzo bolesne, kiedy przypominam sobie te konkretne sytuację i dochodzę do wniosku, że przecież mogłem postąpić inaczej, ominąłbym tyle problemów, w wielu sprawach byłoby mi łatwiej. Zawsze po popełnieniu grzechu ciężkiego przychodzi frustracja, że mimo moich najszczerszych chęci plany poprawy legły w gruzach i to po raz kolejny. Ktoś kiedyś powiedział, że uczymy się historii, aby nie popełniać tych samych błędów. Ale czy naprawdę? Zauważam, że w swoim życiu, mimo tego że jestem coraz starszy, bardziej doświadczony, w pewnych kwestiach popełniam wciąż te same błędy, schodzę na złą ścieżkę, która i tak prowadzi donikąd. Potem przychodzi czas na spowiedź. Często sam nie zdaje sprawy, jakie to piękne doświadczenie. Wszystkie nasze winy wymazane. Można zacząć wszystko od nowa. Mimo to często zdarza się mi rozpamiętywać popełnione błędy, które już zostały zapomniane i to nie tylko dotyczy relacji z Bogiem, ale też z drugim człowiekiem. Myślę że w takiej sytuacji trzeba powierzyć swoje problemy, zmartwienia Bogu. Powiedzieć: "Co było to było, Panie powierzam Ci wszystkie moje zmartwienia, problemy, prowadź mnie, bo ty wiesz co dla mnie dobre." Poświęcić jego opiece całe swoje życie. Nie wszystkie problemy rozwiążą się same, ale będzie o wiele łatwiej, ponieważ będziemy mieli świadomość, że nie niesiemy tego ciężaru sami.
JJM
Subskrybuj:
Posty (Atom)