niedziela, 7 czerwca 2015

MPW #48 - Rany, które się nie zagoją

Każdy kto czytał książkę bądź oglądał film "Władca Pierścieni", pamięta scenę, w której Frodo Baggins został zraniony przez Nazgula na Wichrowym Czubie. Nie zamierzam tu streszczać tej historii, bo ona w kontekście tego artykułu jest bez znaczenia. Istotne jednak jest to, że była to rana, która nigdy do końca się nie zagoiła. Ci, którzy przeczytali książkę z pewnością pamiętają, że dokładnie w rocznicę wydarzenia na Wichrowym Czubie, Frodo czuł ból, w miejscu, gdzie został zraniony.  
Myślę, że każdy z nas nosi na sobie takie rany, które nigdy do końca się nie zagoją. Czasem zostały one zadane przez kogoś z zewnątrz, a czasem zadaliśmy je sobie sami. W moim prywatnym odczuciu te drugie są przeważnie o wiele boleśniejsze. Kiedy człowiek jest przez kogoś atakowany, włączają się mechanizmy obronne: bunt, poczucie niesprawiedliwości, które w pewnym stopniu łagodzą ból. Ale świadomość własnych błędów, złych decyzji, których konsekwencje odczuwamy do dzisiaj jest często przygniatająca. Często wybaczyć sobie jest o wiele trudniej niż wybaczyć komuś, kto nas zranił. Narobiłem w życiu wiele głupstw, których konsekwencji już nigdy nie odkręcę. Popełniłem tyle błędów, po których właściwi do dziś się nie do końca otrząsnąłem. To są rany, które choć pozornie wydają się być zabliźnione, co jakiś czas się odnawiają, przypominają o swoim istnieniu. To zawsze jest bardzo bolesne, kiedy przypominam sobie te konkretne sytuację i dochodzę do wniosku, że przecież mogłem postąpić inaczej, ominąłbym tyle problemów, w wielu sprawach byłoby mi łatwiej. Zawsze po popełnieniu grzechu ciężkiego przychodzi frustracja, że mimo moich najszczerszych chęci plany poprawy legły w gruzach i to po raz kolejny. Ktoś kiedyś powiedział, że uczymy się historii, aby nie popełniać tych samych błędów. Ale czy naprawdę? Zauważam, że w swoim życiu, mimo tego że jestem coraz starszy, bardziej doświadczony, w pewnych kwestiach popełniam wciąż te same błędy, schodzę na złą ścieżkę, która i tak prowadzi donikąd. Potem przychodzi czas na spowiedź. Często sam nie zdaje sprawy, jakie to piękne doświadczenie. Wszystkie nasze winy wymazane. Można zacząć wszystko od nowa. Mimo to często zdarza się mi rozpamiętywać popełnione błędy, które już zostały zapomniane i to nie tylko dotyczy relacji z Bogiem, ale też z drugim człowiekiem. Myślę że w takiej sytuacji trzeba powierzyć swoje problemy, zmartwienia Bogu. Powiedzieć: "Co było to było, Panie powierzam Ci wszystkie moje zmartwienia, problemy, prowadź mnie, bo ty wiesz co dla mnie dobre." Poświęcić jego opiece całe swoje życie. Nie wszystkie problemy rozwiążą się same, ale będzie o wiele łatwiej, ponieważ będziemy mieli świadomość, że nie niesiemy tego ciężaru sami.
JJM   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz