WSTĘP
7 stycznia br. dwóch terrorystów zaatakowało siedzibę satyrycznego tygodnika "Charlie Chebdo" zabijając kilku dziennikarzy, rysowników, oraz dwóch policjantów. Wszyscy pamiętamy co stało się później i jaka była reakcja reszty Europy na tę zbrodnię. Odbyły się wtedy liczne protesty przeciwko terroryzmowi, w których uczestniczyli przywódcy państw z całego Świata. Jednak to nie o terroryzmie zamierzam napisać w tym poście. Choćby z tego powodu, że jest to temat tak często poruszany, że mój wywód najprawdopodobniej nie wniósłby nic nowego, a mój głos utonąłby w zalewie informacji płynących szerokimi strumieniami z mass mediów. Mógłbym w sumie użyć pojęcia, że podjęcie tej kwestii byłoby po prostu zbyt mainstream'owe, ale mam takie wrażenie (choć być może tylko mi się tak wydaje), że oznaczałoby to wtedy mniej więcej to, że ten temat jest niewystarczająco istotny, żebym ja go podejmował, a takie stwierdzenie byłoby błędem. Wspomniana wcześniej przez mnie sytuacja wzbudziła w mojej głowie również inne refleksje, odbiegające od tych bardziej pospolitych, co nie oznacza wcale, że mniej ważnych. Jak wszyscy wiemy, tygodnik "Charlie Chebdo" muzułumańskiemu społeczeństwu podpadł publikacją karykatur Mahometa, zresztą ta gazeta kpiła sobie nie tylko z islamu, ale także z chrześcijaństwa. Zatem jak się już pewnie domyślacie, tematem jaki chcę dzisiaj podjąć jest wolność mediów, a także wolność słowa w odniesieniu do wytworów sztuki i kultury.