WSTĘP
7 stycznia br. dwóch terrorystów zaatakowało siedzibę satyrycznego tygodnika "Charlie Chebdo" zabijając kilku dziennikarzy, rysowników, oraz dwóch policjantów. Wszyscy pamiętamy co stało się później i jaka była reakcja reszty Europy na tę zbrodnię. Odbyły się wtedy liczne protesty przeciwko terroryzmowi, w których uczestniczyli przywódcy państw z całego Świata. Jednak to nie o terroryzmie zamierzam napisać w tym poście. Choćby z tego powodu, że jest to temat tak często poruszany, że mój wywód najprawdopodobniej nie wniósłby nic nowego, a mój głos utonąłby w zalewie informacji płynących szerokimi strumieniami z mass mediów. Mógłbym w sumie użyć pojęcia, że podjęcie tej kwestii byłoby po prostu zbyt mainstream'owe, ale mam takie wrażenie (choć być może tylko mi się tak wydaje), że oznaczałoby to wtedy mniej więcej to, że ten temat jest niewystarczająco istotny, żebym ja go podejmował, a takie stwierdzenie byłoby błędem. Wspomniana wcześniej przez mnie sytuacja wzbudziła w mojej głowie również inne refleksje, odbiegające od tych bardziej pospolitych, co nie oznacza wcale, że mniej ważnych. Jak wszyscy wiemy, tygodnik "Charlie Chebdo" muzułumańskiemu społeczeństwu podpadł publikacją karykatur Mahometa, zresztą ta gazeta kpiła sobie nie tylko z islamu, ale także z chrześcijaństwa. Zatem jak się już pewnie domyślacie, tematem jaki chcę dzisiaj podjąć jest wolność mediów, a także wolność słowa w odniesieniu do wytworów sztuki i kultury.
DO RZECZY
Na początku kilka słów wyjaśnienia. Moje odwołanie się do wydarzeń, które niedawno miały miejsce w Paryżu, na dobrą sprawę jest przypadkowe i wybrane dlatego, że w ten sposób jestem w stanie pokazać aktualność tego problemu. Kolejną rzeczą jest to, że absolutnie nie mam na celu bronić terrorystów lub chociaż częściowo próbować usprawiedliwić ich czyny, byłoby to równie absurdalne jak odwoływanie się do wad narodu izraelskiego, by w jakimś stopniu usprawiedliwić eksterminację Żydów w czasie II Wojny Światowej. Moim celem jest zastanowienie się nad tym, jak daleko może być posunięta satyra i czy wolność słowa pozwala nam na wszystko. Żeby do tego dojść, warto przytoczyć kontekst historyczny, bo w ten sposób można dojść do naprawdę wielu ciekawych wniosków. Kiedy to 1945 roku po kilku latach wojny i niewoli Europa znów odetchnęła powietrzem wolności (a przynajmniej jej część), wszyscy jej mieszkańcy marzyli o tym i byli zdeterminowani, żeby koszmar tych paru lat kiedyś znowu nie stał się rzeczywistością. Jest to jak najbardziej normalne, że strach przed jakimś nieszczęściem jest najsilniejszy wtedy, kiedy właśnie je przeżyliśmy, a w dodatku ponowne zagrożenie jest jak najbardziej realne. Tak już jest jeśli przez dłuższy czas czegoś nie mamy, a potem to odzyskujemy, to nie potrafimy się od tego oderwać, bo myślimy, że możemy to stracić. Jak już kiedyś, pisałem tyle że w innym kontekście, ludzie zachłysnęli się wolnością. Ale czy coś tak dobrego może szkodzić, nawet w dużych ilościach? Może. Ktoś kiedyś powiedział: wszystko jest lekiem i trucizną, w zależności od dawki. Ze wszystkiego trzeba umieć korzystać. Wolność słowa- dobrze, ale czy nieograniczona? Kiedyś jeden ksiądz na rekolekcjach szkolnych w gimnazjum podał taki przykład. Skoro jestem wolnym człowiekiem, to mogę zrobić wszystko, idąc dalej tym tropem, skoro mogę wszystko, wolno mi wyrządzić komuś krzywdę, ale z drugiej strony ta osoba jest tak samo wolnym człowiekiem jak ja i ma prawo do tego, by być bezpieczna. Myślę, że ten przykład doskonale pokazuję, gdzie jest granica. I dotyczy nie tylko kwestii przemocy fizycznej, ale wszystkich innych dziedzin życia. Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Część z was powie: "Ok. Ale w takim razie co z satyrą, przecież nie należy wszystkiego brać na serio". W tej kwestii jestem zdania, że będąc komikiem, satyrykiem trzeba zwracać uwagę na reakcje drugiej strony. Jeśli posuniemy się za daleko i ktoś poczuję się obrażony, należy zrezygnować z dalszego ciągnięcia tego tematu. Oczywiści są takie osoby, które obrażają się na wszystko, nawet jeśli niekoniecznie były ku temu powody, ale czasami trzeba umieć odpuścić. Drugą barierą, a właściwie filtrem powinna być własna kultura osobista. Musimy spróbować postawić się na miejscu kogoś z kogo żartujemy i zastanowić jakbyśmy my zareagowali gdyby ta satyra była wymierzona w nas. Stara zasada nie robienia drugiemu tego, czego samemu nie chciałoby się doświadczyć. Trzecia bariera to po prostu zdrowy rozsądek, który niestety w dzisiejszych czasach jest zjawiskiem równie rzadko spotykanym jak deszcz na Saharze. Te wszystkie zasady można streścić za pomocą jednego łacińskiego cytatu, znanego dobrze wszystkim lekarzom: „Primum non nocere”.*
JJM
Przypisy:
* - "Po pierwsze nie szkodzić"
Wolność z definicji oznacza brak granic. Naturalnie, jako ludzie cywilizowani - stawiamy sobie ograniczenia i godzimy się na niewolę (bo tak to w j. polskim się nazywa). Państwo islamskie (jak to zwykło się określać tubylczy lud ślepo się zbrojący), cofa się w rozwoju. Robi to - co my robiliśmy 1000 lat temu pod postacią np. wypraw krzyżowych.
OdpowiedzUsuńMała uwaga. Język łaciński jest zbyt piękny by go krzywdzić, dlatego warto zwracać uwagę na deklinację. Poprawnie będzie zatem: "Primum non nocere" (tłumacząc Twój zwrot - "pierwszy nie szkodzi", zamiast "po pierwsze nie szkodzić").
Definicja wolności z Słownika Języka Polskiego - "możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą". Wolność musi mieć granicę, którą jest wola drugiego człowieka. Gdyby wolność nie miała granic, człowiek nie mógł by ponosić konsekwencji za swoje złe czyny. A jeżeli taka faktycznie jest definicja, to w takim razie wolność nie istniał nigdy i nie istnieje. Pokażę to na pewnym przykładzie. Załóżmy chcę kogoś zabić, a ta osoba się broni. Jestem wolny więc mogę wszystko, a ta osoba broniąc się działa przeciwko mojej wolności. Reguły które sobie stawiamy najczęściej dotyczą mojej relacji z drugim człowiekiem.Jeżeli byłoby inaczej fakt że ja jestem wolny, wykluczałby że inny człowiek także. Tak przynajmniej ja uważam.
OdpowiedzUsuńPS. Dziękuje za zwrócenie uwagi, cytat poprawiłem.
Wolność to coś zgoła różnego od wolnej woli. Zauważ, że nie sądzę jakoby wolność istniała. Pokazuję Ci jedynie różnice.
UsuńTo zupełnie jak ze sprawiedliwością.. Komuniści, którzy nadal rządzą Polską - próbują wmawiać nam, że istnieje coś takiego jak "sprawiedliwość społeczna". Podczas kiedy w języku polskim, coś co nie jest sprawiedliwością jest po prostu niesprawiedliwością.
Tak też jest z wolnością - stawiając jej ograniczenia (moralne, karne etc.) powodujemy jej zaprzeczenie i niewolę (większą czy też mniejszą).
Rozumiem, dla mnie po prostu te dwie rzeczy znaczyły to samo. Zamiast wolności, powinna być wolna wola. Więc na dobrą sprawę wolność w dosłownym znaczeniu, jest pojęciem abstrakcyjnym i utopijnym.
UsuńW pewnym sensie tak. Wolność (w sensie społecznym/ fizycznym) byłaby możliwa w przypadku braku moralności, czyli "odcywilizowaniu" człowieka.
Usuń