Zacznę od pewnej zabawnej sytuacji, która autentycznie miała miejsce dwa dni temu, w mojej parafii. Podczas zbiórki poprzedzającej liturgie w Wielki Piątek, jeden z młodszych ministrantów, zapytał księdza: "Czemu księża leżą plackiem, w Wielki Piątek?". Oczywiście kilkuletnie dziecko może nie wiedzieć, że księża leżą krzyżem, a nie plackiem, niemniej jednak cała sytuacja była dość śmieszna. To nasuneło mi pewną refleksje. Myślę, że często jest tak, że pewne rzeczy, w Kościele, które mają jakiś głębszy sens, z biegiem czasu zaczynają nam powszednieć. Znaki, które wykonujemy stają się zwykłym nawykiem, a właściwie odruchem, niczym nie różniącym się, od takich rzeczy jak na przykład upewnianie się czy dobrze zamknęliśmy drzwi przed wyjściem do pracy. Bardzo często sam się na tym łapię, kiedy podczas odmawiania "Ojcze Nasz", myślę o tysiącu nieistotnych rzeczy, a modlitwa staje się zwykłym odklepywaniem formułek. Warto czasami podczas robienia takich prostych znaków, które są połączone z zwykłą Mszą Świętą , zastanowić się na ich sensem lub połączyć je z wewnęrzną modliwą. Ja na przykład staram się, podczas odmawiania Modlitwy Pańskiej interpretować ja i odnosić do mojego życia. Na przykład co chcę Bogu powiedzieć mówiąc: "Chleba powszedniego daj nam dzisiaj". Myślę, że to całkiem dobry sposób by modlitwa nigdy nam nie spowszedniała.
JJM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz