wtorek, 30 grudnia 2014

MPW #29 - Do krytyków

Na samym początku zacznę od wyjaśnienia. Ten artykuł nie jest odpowiedzią jakiejś grupie osób, która komentowała w sposób mniej lub bardziej przychylny moje posty, choć po tytule mogłoby się tak wydawać. Zresztą nie chodzi tylko o tych, którzy w sposób aktywny komentują, oceniają czyjąś wypowiedź w internecie czy w telewizji, choć w głównej mierze to ich dotyczy treść mojego tekstu. Właściwie ten artykuł jest skierowany do wszystkich. Inspiracją do poruszenia tego tematu był film na Youtube, na którym Wojciech Cejrowski wypowiada się na temat Teorii Darwina (link do filmu kliknij >>>tutaj<<<).  I w sumie nie chodzi tu o samą wypowiedź, ale o komentarze do filmu. Przyznaję otwarcie, nie jestem ekspertem w dziedzinie antropologii, z biologii z reguły jechałem na trójkach i nie jestem w stanie powiedzieć, czy Cejrowski mówił z sensem czy nie. Jedyne, co jestem w stanie tej kwestii powiedzieć to to, że Teoria Ewolucji nie jest niezgodna z nauką Kościoła Katolickiego. Odchodząc trochę od tematu, a nawiązując do poprzedniego artykułu (chodzi oczywiście o 28 post z serii MPW) obraz stworzenia świata znajdujący się w Genesis ma raczej charakter symboliczny niż historyczny czy naukowy. Ten tekst ma na celu pokazanie, że Bóg jest stworzycielem świata, a nie to w jaki sposób, czy jak to się działo. Zresztą nawet czytając księgi zaliczane do historycznych trzeba mocno uważać, ponieważ Żydzi mieli skłonność do podkoloryzowania pewnych faktów (np. dodania kilku zer do liczby żołnierzy w pokonanej armii przeciwnika). Księgi takie jak Machabejska były pisane ku pokrzepieniu serc Izraelitów przebywających w niewoli, wysiedlonych ze swojej ojczyzny, tak jak Krzyżacy Henryka Sienkiewicza, Polaków w okupowanej Polsce. Wracając jednak do tematu. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem po obejrzeniu wypowiedzi Cejrowskiego, było spojrzenie w komentarze. Zobaczyłem tam dokładnie to, czego się spodziewałem. Nie jestem do końca pewien, czy te oczekiwania wynikały z mojego pesymizmu czy realizmu, ale w Polsce ostatnimi czasy jedno jest zaskakująco bliskie drugiego. Dobra, koniec żartów. Jak pewnie się domyślacie większość komentarzy brzmiało mniej więcej tak: "Głupek", "Idiota", "Kretyn". Na szczęście jednak nie wszystkie. Niestety jednak to nie jest jedyna taka sytuacja, dotycząca tylko wypowiedzi Cejrowskiego, ale zjawisko występujące wszędzie, we wszystkich mass mediach. Wydaje mi się, że wcześniej pisałem dość niejasno, więc teraz rozwinę moją myśl. Celem mojego artykułu nie było pokazanie, że krytyka jest zła. Nie tylko nie jest zła, ale wręcz jest konieczna, tak jak to było w przypadku mojego 28'ego posta, gdzie zwrócono mi uwagę, że popełniłem błąd, który dzięki temu mogłem poprawić. Chodzi mi o to, żeby wytłumaczyć, że krytyka nie jest po to by zniszczyć psychicznie tego, do kogo jest ona kierowana, ale po to, żeby wskazać tej osobie miejsce, gdzie popełniła błąd i przy okazji ją czegoś nauczyć. Komentarze pod tamtą, ale także innymi wypowiedziami, powinny wyglądać na przykład tak: "Nie zgadzam się z tym co mówisz, ponieważ ...". Wyobraźcie sobie sytuacje, w której dziecko w szkole odpowiada błędnie na pytanie nauczyciela, a w odpowiedzi słyszy, że jest idiotą, nieukiem i że nic nie osiągnie w życiu. Horror, co? (Oczywiście nie mówię tu o sytuacji kiedy błędna wypowiedź wynika, w 100% z lenistwa ucznia i jego braku przygotowania, wtedy nawet taki lekki wstrząs jest wskazany). Podsumowując, kiedy krytykujemy czyjąś wypowiedź lub pracę, nie zaczynajmy od obrażenia danej osoby, tylko od pokazania, gdzie leży błąd, ponieważ inaczej nie osiągniemy niczego poza sfrustrowaniem tej osoby. A co, jeżeli ktoś nie skorzysta z naszej rady? No cóż, to jego sprawa, że nadal tkwi w błędzie. My zrobiliśmy, co mogliśmy ...
JJM      

niedziela, 28 grudnia 2014

JJM poleca: "Wyspa na prerii" - Wojciech Cejrowski

A teraz czas na reklamę. Na kolejny artykuł z serii MPW trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, nie wiem jak długo, to zależy od tego kiedy wpadnę na jakiś pomysł i będę miał trochę czasu. Zdecydowałem że co jakiś czas będę wstawiał takie post, jako przerywnik, w którym zaproponuję jakąś ciekawą książkę, film i to nie koniecznie związana z religią, tak jak na przykład w tym przypadku. Wojciech Cejrowski. No cóż. Człowiek którego chyba nie trzeba nikomu przedstawić. Znany ze swoich programów podróżniczych, ale także z kontrowersyjnych wypowiedzi. Myślę, że większość z was czytała jego poprzednie książki "Gringo" i "Rio Anaconda". Jeśli ktoś tego nie zrobił to wiele stracił i niech zrobi to jak najszybciej. Można by o nich wiele mówić. Ale wystarczy jedno słowo. Mistrzostwo. Ja natomiast zajmę się ostatnią książką Cejrowskiego "Wyspa na prerii".
Dowiedziałem się o niej dość przypadkowo, kiedy autor na jednym z filmików na Youtube dołączył się do bojkotu Empiku i odradzał kupowania jego dzieła w tym sklepie. Muszę przyznać że z początku byłem dość sceptycznie nastawiony. Amazonia, Indianie, to jeszcze rozumiem. Ale co ciekawego może się dziać na prerii? Kowboje to ludzie wypasający bydło, wszędzie dookoła pustynia, a zachód już dawno przestał być dziki, tak jak na starych amerykańskich westernach. Nie spodziewałem się tragedii. Ale wydawało mi się, że będzie o wiele słabsza od "Gringo" czy "Rio Anaconda". Lektura książki pokazała mi jednak jak bardzo się myliłem. Język jakim jest ona napisana sprawia, że wprost nie można się oderwać od czytania. Styl jest podobny do poprzednich książek, zresztą znajdziemy tu sporo odniesień do nich. Kolejna sprawą o której należy wspomnieć są przypisy. Warto je czytać i to nie z powodu ich wartości dydaktycznej, ale po to żeby się po prostu pośmiać. Tak jak w poprzednich książkach Cejrowski korzysta z usług tłumacza Heleny Trojańskiej (czyli Wojciecha Cejrowskiego we własnej osobie), która momentami drwi z autora, w swoich przypisach. Jeśli chodzi o treść to opowiadania znajdujące się w tym dziele są równie ciekawe jak te opisujące przygody autora w Amazonii. Książka momentami nas szokuje, a czasami doprowadza do śmiechu, ale przede wszystkim świetnie pokazuje realia życia w Arizonie. Nie będę już więcej pisał, tylko zachęcam do przeczytania i skonfrontowania waszej opinii z moją. Dodam do tego, że wszystkie książki tego autora to świetny prezent na każdą okazje. Gwarantuje, że spodoba się każdemu niezależnie od upodobań!
JJM  

wtorek, 23 grudnia 2014

Sprostowanie do artykułu nr 28

Po napisaniu ostatniego artykułu zwrócono mi uwagę na to, że popełniłem dość poważny błąd. Bardzo za to dziękuje ,bo faktycznie napisałem kilka słów za dużo. Na początku zdecydowałem, że sprostowanie napiszę na początku kolejnego posta, ale w związku ze zbliżającymi się świętami zdecydowałem wyjaśnić sprawę teraz, bo długo może nie być okazji żeby to zrobić. W ostatnim artykule, a właściwie w jego drugiej części chciałem pokazać, że nauczanie Kościoła Katolickiego nie jest sprzeczne z Pismem Świętym, co jest prawdą i tego nie będę teraz tłumaczył. Słuszne kontrowersje wzbudziło jednak napisane przeze mnie zdanie: "Cała nauka jaka jest zawarta w KKK, dogmatach, encyklikach papieskich wynika z interpretacji Pisma Świętego"
Muszę przyznać, że nie do końca przemyślałem to co chciałem napisać i trochę się zagalopowałem podczas moich rozważań. To co napisałem nie tylko nie zgadzało się z rzeczywistością, ale także było sprzeczne z resztą mojego tekstu. Cała nauka KK nie może w całości pochodzić z interpretacji Biblii choćby z tego powodu, że świat idzie do przodu i Kościół musi zająć stanowisko do spraw o których nie napisano w Słowie Bożym. Przykładem jest choćby wspomniane przez mnie klonowanie.
JJM

poniedziałek, 22 grudnia 2014

MPW #28 - Krótko o ... (Czy religia powinna iść z duchem czasu?, Skąd się bierze nauka Kościoła?)

CZY KOŚCIÓŁ POWINIEN IŚĆ Z DUCHEM CZASU?
Kiedy jakiś czas temu rozmawiałem z moim znajomym o filozofii, wyrażając swoją opinie na temat bezsensowności tej nauki, mój współrozmówca (który podzielał moją opinie w tej kwestii) powiedział takie zdanie (dokładnie go nie pamiętam, ale brzmiało mniej więcej tak): "Religia może funkcjonować, bo idzie z duchem czasu, ale filozofia już nie." Od tej rozmowy zaczęło mnie nurtować pewne pytanie. Czy religia powinna iść z duchem czasu?

sobota, 13 grudnia 2014

MPW #27 - "Zaszliśmy za daleko, aby zapomnieć, kim jesteśmy"

"We've come too far to give up who we are" (Zaszliśmy za daleko, aby zapomnieć, kim jesteśmy). Być może cytat z piosenki "Get Lucky" zespołu Daft Punk, po przeczytaniu całego artykułu może wydawać się niezbyt trafny. Wynika to jednak z faktu, że chcąc napisać o pewnym zjawisku, z przyczyn czysto technicznych musiałem ograniczyć się do jednego przypadku na podstawie którego będę starał się ukazać istotę całego problemu i to w nieco szerszym kontekście.

niedziela, 7 grudnia 2014

MPW #26 - O Bogu słów kilka...

WSTĘP
Pisząc o Bogu muszę być nadzwyczaj ostrożny, ponieważ nie będąc ekspertem w dziedzinie teologii łatwo popełnić dość poważny błąd, a nawet napisać jakąś herezje. Niewiele o nim wiemy. A to co głosi Kościół Katolicki to efekt wielu lat spędzonych nad analizą i interpretacją Pisma Świętego. Jako katolicy wierzymy, że wnioski wyciągnięte podczas wielu soborów i synodów są prawdziwe, bo zostały podsunięte przez Ducha Świętego, więc wszystkie powstałe wtedy dokumenty są jedynymi autoryzowanymi przez Wszechmocnego źródłami prawdy o nim samym. Dlatego też wypowiadając się na ten temat trzeba mocno uważać, by nie powiedzieć kilku słów za dużo. O ile w innych kwestiach można popuścić wodze fantazji (w mniejszym lub większym stopniu), to tutaj musimy trzymać się tego co mamy. A mamy nie ma co ukrywać niewiele.
DO RZECZY
Z powodów podanych przeze mnie we wstępie, mój artykuł będzie dotyczył rzeczy oczywistej, o której jednak często zapominamy. Być może część osób czytając ten artykuł stwierdzi, że to jest tak oczywiste, że szkoda ich cennego czasu, żeby czytać to dalej. Jednak wychodzę z założenia, że lepiej jest trzymać się rzeczy pewnych niż błądzić we mgle po terenie de facto mało mi znanym. Zatem przejdźmy do sedna. Jakiej płci jest Bóg? Choć to pytanie nawet dla niezbyt doświadczonego katolika jest banalne, to jestem pewien, że niejeden odpowie na nie źle i nie mam na myśli tylko dzieci, ale także starsze osoby. Ten błąd wynika z tradycji, a raczej ze złego podejścia do niej. Katolicy traktują Boga jako kochającego ojca, ba nawet w modlitwie podanej nam przez samego Jezusa Chrystusa mówimy "Ojcze nasz". To może niektórych doprowadzać do błędu. Bóg nie jest mężczyzną, kobietą zresztą też, on jest po prostu Bogiem. Pewnie zastanawiacie się, że skoro tak jest, to czemu Jezus przybrał postać mężczyzny i czemu mówimy "Ojcze nasz", a nie "Matko nasza". Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Zdecydowały o tym uwarunkowania społeczne tamtych czasów. W czasach Jezusa, w Izraelu pozycja kobiety była delikatnie mówiąc dość słaba, pół biedy jeśli miała męża, gorzej jeśli była wdową, ale tak czy inaczej do niezależności było daleko. Zróbmy eksperyment. Spróbujmy wyobrazić sobie, że jesteśmy Bogiem (choć to zadanie nie jest w 100% wykonalne). Postawmy przed sobą zadanie nawrócenie jak największej liczby osób (oczywiście zakładamy, że robimy to w konwencjonalny sposób, pomijając kilka drobnych cudów, "drobnych" przynajmniej z perspektywy Boga.) Żeby nasz plan wprowadzić w życie musimy wcielić się w jakiegoś człowieka. Kogo wybieramy? Kobietę czy mężczyznę? Biorąc pod uwagę realia tamtych czasów myślę, że wybór byłby oczywisty. Jasne Bóg mógłby wcielić się w kobietę, ale szanse powodzenia jego misji (przy zachowaniu wolnej woli człowieka) byłyby mizerne. Pozostaje tylko pytanie czemu Jezus przybrał postać zwykłego człowieka, a nie na przykład syna jakiegoś władcy, ale to wie tylko on sam. Pozostaje jeszcze jedna, ostatnia kwestia. Dlaczego akurat "Ojcze nasz"? Częściowo na to pytanie odpowiedziałem wcześniej. Myślę, że powodem było też to, że bez tego człowiek nie wiedziałby jak się zwracać do Stwórcy. Porównanie Wszechmocnego do Boga mocno ułatwia nam nawiązanie z nim osobistej relacji. Dlatego też chrześcijaństwo oferuje coś zupełnie innego niż wszystkie inne religie, a mianowicie jedynego, żywego kochającego Boga...
JJM