niedziela, 5 października 2014

MPW #17 - Alkoholizm

"A teraz idziemy na jednego, A teraz idziemy wódkę pić ..." Te słowa można usłyszeć na znacznej części imprez takich jak wesela czy osiemnastki. I nawet ktoś kto niezbyt często pojawia się na tego typu uroczystościach wie, że alkohol leje się wtedy strumieniami. Myślę, że jego zakup stanowi znaczną część wydatków gospodarza. O moim stosunku do napojów wyskokowych i do tego typu przyśpiewek pisałem już w moim pierwszym, debiutanckim artykule. Ale jeśli ktoś nie czytał to przypomnę, że jestem abstynentem i -nie ukrywam- zdecydowanym wrogiem alkoholu. Pisząc tego posta nie miałem jednak na celu udowodnienie, że wszyscy nagle powinni tak jak ja podpisać deklarację abstynencji. Oczywiście, gdyby tak się stało, uznałbym to za mój wielki medialny sukces, ale mimo moich poglądów, uważam że wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba znać umiar. Według statystyk Polacy razem z większością naszych wschodnich sąsiadów górują w ilości spożywanego alkoholu. Wydaje mi się, że wynika to z naszego podejścia do sprawy. Wbrew pozorom największym problemem wcale nie są starsi panowie przesiadujący cały dzień na ławce przy sklepie monopolowym. Choć to też jest dramat zarówno ich, jak i ich rodzin. Bardziej niepokoi mnie młodzież, która sięga po alkohol w coraz młodszym wieku i w coraz większych ilościach. Dlaczego się tak dzieje? Wbrew pozorom starsi koledzy kupujący i namawiający do jego spożycia nie są jedyną czy najważniejszą przyczyną tej sytuacji. Większa część problemu leży w rodzinach, w tym w jaki sposób są wychowywane dzieci, w świadomym bądź nie przyzwyczajaniu do pewnych zachowań. Przykład? Proszę bardzo, jest ich mnóstwo. Weźmy standardowe polskie wesele. Przeważnie zaczyna się ono toastem na cześć pary młodej. Dorośli dostają wtedy kieliszki z szampanem, a dzieci z jego bezalkoholową imitacją. Zresztą podobnie sytuacja wygląda na sylwestra. Niektórzy mogą się zastanawiać, w którym miejscu widzę problem. Otóż wydaję mi się, że jest to narzucanie pewnych schematów, uczenie młodych ludzi, że impreza bez takich napojów to nie impreza. I może to spowodować, że dzieci szybciej sięgną po alkohol. Nie mówię już o skrajnych sytuacjach, kiedy rodzice sami częstują swoich podopiecznych albo świadomie pozwalają na spożywanie przez nich napojów wyskokowych. Często tłumaczą się wtedy tak, że przecież on jest prawie dorosły. No właśnie- prawie. Z jakiś powodów takie napoję są w Polsce dozwolone od 18 lat. Nie są one konieczne do życia i rozwoju, wręcz przeciwnie mogą nawet zaszkodzić, więc można poczekać ten rok lub dwa. Na podsumowanie wyjaśnię czemu napisałem ten artykuł akurat o tym. Wielu może się to wydawać ględzeniem o niczym. Ale ja chciałem wskazać źródło wspomnianego wcześniej problemu. Nie widzę nic przeciwko wypiciu lampki wina do obiadu. Ale zjawiska picia dla picia, robienia tego, bo wszyscy tak robią, zupełnie nie rozumiem. I nawet zrozumieć nie próbuję. Wychowałem się w domu, w którym alkohol pojawiał się rzadko i- co może niektórych zdziwić- nie było nawet szampana na sylwestra. Spowodowało to, że nigdy mnie do tego typu napojów nie ciągnęło. Celem tego tekstu wcale nie jest to, żeby następne pokolenie było pokoleniem abstynentów, ale ludzi umiejących odmawiać i znających umiar.
JJM  
     

1 komentarz:

  1. Treść ok! Jednak estetyka całego bloga jest nie do zaakceptowania. Jeżeli wyrazisz taką chęć, mogę zająć się stworzeniem odrębnej stylistyki - tak aby prezentowało się to w miarę przyzwoicie. (po zastanowieniu się - damian.kopaczynski@spiritussanctus.pl)

    OdpowiedzUsuń